wtorek, 19 maja 2015

Noc Muzeów 2015 we Wrocławiu: relacja bardzo krótka i bardzo subiektywna



Ludzi dużo. Im więcej instytucji bierze w NM udział, tym tłum rozkłada się bardziej równomiernie, nie było więc takich przepychanek jak w niektórych latach ubiegłych, chociaż, kto wie, może w Narodowym czy Współczesnym były, ale tam akurat nie dotarłam.

To w gruncie rzeczy strasznie krzepiące, że jeśli dać ludziom darmowe wejście i godziny otwarcia przyjazne także tym, którzy pracują do 18:00, to nagle okazuje się, że do muzeum fajnie jest się wybrać i że oferta tego typu instytucji nie trafia bynajmniej w próżnię (chociaż zawsze znajdą się malkontenci, którzy będą temu przeczyć). Truizm? Może i tak, ale mnie to oczywiste spostrzeżenie po prostu i zwyczajnie poprawiło humor. Humor się utrzymał, mimo że im dalej w noc, tym robiło się zimniej i bardziej wietrznie. Co nie podziałało na publiczność odstraszająco. Ha.

Przebieranki we wrocławskim ratuszu; fot. Mergia


W Ratuszu faktycznie trwały przebieranki. Ja się ostatecznie nie skusiłam, wypełniałam jedynie kronikarski obowiązek i chłonęłam. Przebierali się młodzi i starzy. Mnie osobiście bardzo spodobał się mały rycerzyk, który po zdjęciu kolczugi okazał się... ubraną na różowo kilkuletnią dziewczynką. No jakbym siebie w tym wieku widziała, tylko że mnie mama nie ubierała na różowo (mój Boże, do dzisiaj pamiętam, jak w podstawówce wreszcie kupiłam sobie t-shirt z długim rękawem w kolorze najbardziej barbie-owatego różu, jaki można sobie wyobrazić - i byłam z tego dumna!). 

Przebieranki we wrocławskim ratuszu; fot. Mergia


W Archeologicznym było miodnie - dosłownie, bo gwiazdą wystawy czasowej, o której była już mowa (Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja starożytności pomorskich), nie średniowiecznej co prawda - ale co tam, był piękny, bursztynowy Miś, zaskakująco duży. Solidny kawał żywicy! Lewitował sobie w przeźroczystej tubie, i obracał, obracał... Można było tak stać i patrzeć bez końca. 

Ta pysia! Bursztynowy miś ze Słupska; Muzeum Archeologiczne we Wrocławiu; fot. Mergia
Pozostałe archeo-eksponaty wywołały we mnie tradycyjną w podobnych okolicznościach reakcję: chcę to nosić. Moje prymitywne podejście do szacownych artefaktów znów dało o sobie znać, ale hej - to chyba dobrze, że te wiekowe precjoza nadal wywołują niekłamane pożądanie i sprawiają, że oczy się błyszczą? 

Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia

Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia

Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia

Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia

Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia


W Muzeum Architektury pachniało cebulą. Naprawdę. Nie wiem doprawdy, czy stół zastawiony spożywczymi dobrami wszelakimi, wiązanymi z mniszym jadłospisem jakoś walnie przyczyniał się do pogłębienia refleksji nad życiem monastycznym w średniowieczu. Bardziej podobał mi się quiz, za którego rozwiązanie ponoć dostawało się nagrody. Nie wiem, bo nie sprawdziłam, ale możliwe odpowiedzi były czasami bardzo śmieszne, np. w pytaniu: co to jest tonsura odpowiedzią (bodajże) "a" było: lek spowalniający łysienie, czy też: środek przeciwko łysieniu, coś w tym stylu. "Tonsura - na porost włosów najlepsza mikstura!". "By włos miał siłę tura - niezbędna jest Tonsura!". Quiz zdecydowanie wyzwalał w człowieku moce kreatywności. 

Noc Muzeów we wrocławskim Muzeum Architektury; fot. Mergia

           Noc Muzeów we wrocławskim Muzeum Architektury; fot. Mergia


Najważniejsze jednak, że w czasie Nocy Muzeów, mimo że przecież odwiedzam miejsca mi już dobrze znane, zawsze znajdę coś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi, lub przynajmniej spojrzę na to pod innym kątem. I nudy nie ma. Ale i tak najbardziej lubię obserwować wyraz pozytywnego zdumienia, który maluje się na twarzach tych zwiedzających, którzy w danym miejscu ewidentnie są po raz pierwszy. Albo przyprowadzać kolejną osobę do Ratusza, właściwie tylko po to, żeby pokazać jej swoją ulubioną Sowę. Wiecie, jaką sowę mam na myśli? Jeśli nie, to trzeba się tam wybrać, i jej poszukać. Historyczno-sztuczna ornitologia potrafi dostarczyć sporo uciechy. 

Wrocław, ratusz; fot. Mergia

Wrocław, ratusz; fot. Mergia

Wrocław, ratusz; fot. Mergia

Wrocław, ratusz; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Archeologiczne; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia

Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz