Ludzi dużo. Im więcej instytucji
bierze w NM udział, tym tłum rozkłada się bardziej równomiernie, nie było więc
takich przepychanek jak w niektórych latach ubiegłych, chociaż, kto wie, może w
Narodowym czy Współczesnym były, ale tam akurat nie dotarłam.
To w gruncie rzeczy strasznie
krzepiące, że jeśli dać ludziom darmowe wejście i godziny otwarcia przyjazne
także tym, którzy pracują do 18:00, to nagle okazuje się, że do muzeum fajnie
jest się wybrać i że oferta tego typu instytucji nie trafia bynajmniej w
próżnię (chociaż zawsze znajdą się malkontenci, którzy będą temu przeczyć).
Truizm? Może i tak, ale mnie to oczywiste spostrzeżenie po prostu i zwyczajnie
poprawiło humor. Humor się utrzymał, mimo że im dalej w noc, tym robiło się
zimniej i bardziej wietrznie. Co nie podziałało na publiczność odstraszająco.
Ha.
|
Przebieranki we wrocławskim ratuszu; fot. Mergia |
W Ratuszu faktycznie trwały
przebieranki. Ja się ostatecznie nie skusiłam, wypełniałam jedynie kronikarski
obowiązek i chłonęłam. Przebierali się młodzi i starzy. Mnie osobiście bardzo
spodobał się mały rycerzyk, który po zdjęciu kolczugi okazał się... ubraną na
różowo kilkuletnią dziewczynką. No jakbym siebie w tym wieku widziała, tylko że
mnie mama nie ubierała na różowo (mój Boże, do dzisiaj pamiętam, jak w
podstawówce wreszcie kupiłam sobie
t-shirt z długim rękawem w kolorze najbardziej barbie-owatego różu, jaki można
sobie wyobrazić - i byłam z tego dumna!).
|
Przebieranki we wrocławskim ratuszu; fot. Mergia |
W Archeologicznym było miodnie -
dosłownie, bo gwiazdą wystawy czasowej, o której
była już mowa (
Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja
starożytności pomorskich), nie
średniowiecznej co prawda - ale co tam, był piękny, bursztynowy Miś,
zaskakująco duży. Solidny kawał żywicy! Lewitował sobie w przeźroczystej tubie,
i obracał, obracał... Można było tak stać i patrzeć bez końca.
|
Ta pysia! Bursztynowy miś ze Słupska; Muzeum Archeologiczne we Wrocławiu; fot. Mergia |
Pozostałe
archeo-eksponaty wywołały we mnie tradycyjną w podobnych okolicznościach
reakcję: chcę to nosić. Moje prymitywne podejście do szacownych artefaktów znów
dało o sobie znać, ale hej - to chyba dobrze, że te wiekowe precjoza nadal
wywołują niekłamane pożądanie i sprawiają, że oczy się błyszczą?
|
Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja
starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia |
|
Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja
starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia |
|
Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja
starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia |
|
Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja
starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia |
|
Zaginione - ocalone. Szczecińska kolekcja
starożytności pomorskich; M.Archeologiczne we Wrocławiu, fot. Mergia |
W Muzeum Architektury pachniało
cebulą. Naprawdę. Nie wiem doprawdy, czy stół zastawiony spożywczymi dobrami
wszelakimi, wiązanymi z mniszym jadłospisem jakoś walnie przyczyniał się do
pogłębienia refleksji nad życiem monastycznym w średniowieczu. Bardziej podobał
mi się quiz, za którego rozwiązanie ponoć dostawało się nagrody. Nie wiem, bo
nie sprawdziłam, ale możliwe odpowiedzi były czasami bardzo śmieszne, np. w
pytaniu: co to jest tonsura odpowiedzią (bodajże) "a" było: lek
spowalniający łysienie, czy też: środek przeciwko łysieniu, coś w tym stylu. "Tonsura
- na porost włosów najlepsza mikstura!". "By włos miał siłę tura -
niezbędna jest Tonsura!". Quiz zdecydowanie wyzwalał w człowieku moce
kreatywności.
|
Noc Muzeów we wrocławskim Muzeum Architektury; fot. Mergia |
|
Noc Muzeów we wrocławskim Muzeum Architektury; fot. Mergia
|
Najważniejsze jednak, że w czasie
Nocy Muzeów, mimo że przecież odwiedzam miejsca mi już dobrze znane, zawsze
znajdę coś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi, lub przynajmniej spojrzę na to
pod innym kątem. I nudy nie ma. Ale i tak najbardziej lubię obserwować wyraz
pozytywnego zdumienia, który maluje się na twarzach tych zwiedzających, którzy
w danym miejscu ewidentnie są po raz pierwszy. Albo przyprowadzać kolejną osobę
do Ratusza, właściwie tylko po to, żeby pokazać jej swoją ulubioną Sowę. Wiecie,
jaką sowę mam na myśli? Jeśli nie, to trzeba się tam wybrać, i jej poszukać. Historyczno-sztuczna
ornitologia potrafi dostarczyć sporo uciechy.
|
Wrocław, ratusz; fot. Mergia |
|
Wrocław, ratusz; fot. Mergia |
|
Wrocław, ratusz; fot. Mergia |
|
Wrocław, ratusz; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Archeologiczne; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia |
|
Wrocław, Muzeum Architektury; fot. Mergia |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz