niedziela, 21 października 2012

Świetny utwór, słaby aranż - krótko o skarbie średzkim w MNWr

Ani się człowiek obejrzał, a już październik zdążył nabrać rozpędu i prawie się skończyć. Czas najwyższy przypomnieć się światu.
Tak to już jest, że początek roku akademickiego – mimo, że akademickości jeszcze w nim jak na lekarstwo – obfituje w tyle różnych wydarzeń, że trudno znaleźć czas na cokolwiek nadprogramowego. A już w szczególności na blogowanie, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Internet odmawia współpracy. Ale dość tłumaczeń.
 
Korzę się pokornie w obliczu mojej przeciągniętej nieobecności, ale stwierdzić też muszę, że średniowiecza nie zaniedbywałam, wręcz przeciwnie. Wszystkich sympatyków Interdyscyplinarnego Koła Naukowego Miłośników Średniowiecza na Uniwersytecie Wrocławskim, czyli MiŚ-a, mogę w tym momencie z sercem radosnym zawiadomić, że prace nad oficjalną inauguracją sezonu są w toku i nabierają właśnie rumieńców. Obmyślamy atrakcje na nowy rok, o których i tutaj pewnie będziemy dawać znać, wytykając czasem nosa zza tych wszystkich filmów, tekstyliów i mniej lub bardziej sympatycznych ‘michałków’.
 
W samym Wrocławiu średniowieczem ostatnio prawie obrodziło, skoro nawet dwa z czterech wykładów, które odbyły się w ramach zorganizowanego przez Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego cyklu dedykowanego skarbom jego kolekcji, zostały poświęcone zabytkom interesującego nas tu czasokresu. O krucyfiksie mistycznym z dawnego wrocławskiego kościoła klarysek i o średniowiecznym miniatorstwie śląskim mówili odpowiednio dr Marcin Wisłocki z UWr oraz dr hab. Dariusz Tabor CR z UPJPII w Krakowie. Wypada stwierdzić, że były to wykłady nad wyraz pożywne. Zbiór rękopisów w posiadaniu Muzeum jest rzeczywiście fantastyczny i komu zależy na zobaczeniu choćby drobnego ich wycinka, tego zachęcam do jak najszybszego udania się do Gmachu Głównego UWr – będą tam eksponowane tylko do końca października. Potem znikną w przepastnych, bibliotecznych magazynach. Łza się w oku kręci.
 
Tymczasem do Narodowego zajechał skarb średzki ("Klejnoty Europy. Skarb średzki." 03.10 - 30.12.2012).


fot. JK (Mergia)

Nie, żeby miał specjalnie daleko (na co dzień rezyduje w Muzeum Regionalnym w Środzie Śląskiej). Wybrałam się, bo ciekawiło mnie niezmiernie jak tym razem zostanie zaprezentowany. Ekspozycje złotnictwa są zresztą stosunkowo mało elastyczne i raczej trudno było spodziewać się jakiejś wystawienniczej rewolucji. Średzkie rarytasy widziałam ostatnio w marcu 2011 w… Ostrawie. Na wystawie Kral, ktery letal, poświęconej Janowi Luksemburskiemu. Skarb wystawę przeżył, otoczony zresztą dziełami naprawdę poważnymi, ale oglądanie fragmentu ekspozycji poświęconej sztuce w okresie panowania owego monarchy przypominało trochę thriller, albo sen z gatunku tych, w których idzie się ciemną uliczką z nieustannym poczuciem, że jest się śledzonym, obserwowanym i że kroku trzeba czym prędzej przyspieszyć, tymczasem nogi odmawiają posłuszeństwa… Tutaj też były jak z waty, no bo jak tu przyspieszać, kiedy takie rzeczy przed oczami... A trzeba było, bo przed drzwiami tych dwóch pomieszczeń, gdzie rarytasy zgromadzono, kłębił się tłum straszny, burzliwy, niepowstrzymany i ogromny. Na pewno znacie to uczucie – panie muzealne wpuszczające po kilka osób i nerwowo zerkające na zegarek. Mało komfortowo. Dlatego naprawdę liczyłam na nasze pokryte bluszczem gmaszysko i mieszczącą się w nim instytucję. No i się przeliczyłam.

fot. JK (Mergia)
 
(Nie czas i miejsce, żeby omawiać – dobrze zresztą i powszechnie znaną – historię związaną z odkryciem skarbu średzkiego i przypominać hipotezy odnośnie jego pochodzenia i przeznaczenia. Zainteresowanych odsyłam chociażby tu lub tu.)
 
Mikroskopijna, ale to naprawdę mikroskopijna wystawa mieści się w komórce pod schodami. Nie, to nie jest przenośnia, mamy tam takowe pomieszczenie. Bardzo klaustrofobiczne. Już od jakiś dziesięciu lat nie jestem fanką książek pani Rowling, ale tak jakoś mi się przypomniało, że Harry Potter chyba w czymś takim swego czasu zamieszkiwał. Średzkie cacka przybyły w reprezentatywnym wyborze. Korona z orłami oczywiście jest. A że jest to wybór źle podświetlony, pozacieniany tu i tam, zupełnie niespodzianie, stłoczony w jednej gablocie, nie dającej możliwości obejrzenia chociażby rzeczonej korony z każdej strony, z podpisami wyłącznie w języku polskim (to samo tyczy się planszy informacyjnej – nie tak bardzo zresztą informacyjnej jak mogłoby się wydawać lub jak mogłoby być)…

fot. JK (Mergia)

Trochę tu ciemno, prawda? fot. JK (Mergia)
 
fot. JK (Mergia)
Z mężnie towarzyszącą mi koleżanką Eweliną (pozdrawiam) nie padłyśmy bynajmniej z zachwytu. Za wystawę oczywiście trzeba było zapłacić (wolny wstęp w niedziele nie uwzględnia wystaw czasowych), co oczywiście uczyniłyśmy i – jak się okazało – był to błąd straszliwy, bo przed wejściem do komórki nikt biletów nie sprawdzał. Nic tylko gorzko zapłakać.

fot. JK (Mergia)

Skarb sam w sobie oczywiście się obronił, w tym przypadku było nawet innej możliwości. Ze średniowiecznym (i nie tylko) złotnictwem jest trochę tak jak z miniatorstwem – w mniejszym lub większym stopniu chwyta każdego. Nie mówcie, że jest inaczej, bo nie uwierzę. W tych małych formach jest coś takiego co sprawia, że rączki robią się lepkie, nos smaruje po gablocie (to mi przypomina wspaniały pomysł z domku gotyckiego w Wörlitz, gdzie w jednym z pomieszczeń do oglądania wykonanych  z - nomen omen - miniatorską precyzją witraży podaje się turystom lupy), szczęka nagle zalicza zderzenie z posadzką… Ktoś mi kiedyś zwrócił uwagę, że w tym powszechnym upodobaniu zwiedzających do złotnictwa jest jakiś odblask nie do końca pewnie wyplewionego gustu jarmarcznego, nawet u wyrobionego odbiorcy. Cóż. Jeśli tak jest, to nigdy nie stanę się wyrobionym odbiorcą. I bez żalu będę dalej piać z zachwytu.
 
Na pocieszenie po mocno średnim aranżu średzkich znalezisk pozostała nam Galeria Sztuki Śląskiej XII-XVI w., nie cała zresztą, bo pomieszczenia na parterze były zamknięte z powodu jakiejś tajemniczej awarii. Dla fanów Henryka Probusa oznacza to żal prawdziwie nieutulony (nawet jeśli jego nagrobek widziało się już kilka razy), ale cóż było czynić. Za to ekspozycja na piętrze nareszcie jest otwarta! To uczucie jest zawsze fantastyczne – spojrzeć na starych znajomych i napotkać rzeczy, których się wcześniej nie widziało…
 
fot. JK (Mergia)


fot. JK (Mergia)

fot. JK (Mergia)

fot. JK (Mergia)

fot. JK (Mergia)

fot. JK (Mergia)

 
After ages, ale ciągle wspaniali.
 
Na tym koniec, zachęcam do odwiedzania starych, średniowiecznych znajomych i do poznawania nowych.
Do zobaczenia niebawem (naprawdę mam nadzieję), prawdopodobnie na znanej nam dobrze planecie ‘kultura popularna’. Muzyka, film i trochę sztuki, a prawdopodobnie wszystko w jednym J.
 
Z uśmiechem, w tą jesień!
 
fot. JK (Mergia)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz