Kilka dni temu, niczego nie
podejrzewając, weszłam na jedną z tych stron internetowym, które zwykłam
odwiedzać codziennie. Weszłam, zobaczyłam – i zamarłam. Cielęcym wzrokiem
wpatrywałam się w ekran, dopóki nie zorientowałam się, że chyba właśnie ucieka mi
tramwaj. Było to rano.
Jak prawdopodobnie można się
zorientować po tonie moich dość już licznych, zawartych tu wypowiedzi na temat
przemysłu tekstylnego: z oceną tak zwanego historyzmu w modzie współczesnej
miewam pewne problemy, pomijając już nawet fakt, że największy z nich stanowi
to, czy w ogóle wypada w tym kontekście posługiwać się starym, dobrym a
przykurzonym terminem ‘historyzm’. I do czego konkretnie miałby się on odnosić?
Czy tylko do krojów inspirowanych czasem minionym, do dodatków jak z muzealnej
szafy? Czy printy mogą być ‘historyczne’, jeśli są oparte na mniej lub bardziej
zasłużonych dziełach sztuki dawnej?
Istnieją kolekcje, w przypadku
których określenie ‘historyczne’ narzuca się natychmiastowo, prawie bezwiednie
i absolutnie nie odwołalnie. Nie mylić w tym przypadku 'historycznego' z 'epokowym'.
Epokowy mógł być Yves Saint Laurent i jego le
smoking w 1966. W ukutym na potrzeby dzisiejszej notki terminie ‘kolekcja
historyczna’ zawiera się to, że kiedy patrzysz na wędrujące po wybiegu modelki,
czujesz, jak wieje historią. I to tak, jakby się stało przy jakiejś wielkiej
turbinie.
Kiedy zabrakło Alexandra
McQueena, kiedy John Galliano popadł w niełaskę i kiedy Jean Paul Gaultier na
razie definitywnie obstaje przy wskrzeszaniu ikon i subkultur minionego
stulecia – ktoś musiał przecież zostać na placu historycznego (historyzmowego?)
boju i dzielnie dzierżyć pałeczkę. Że Karl Lagerfeld sięgnął po Szkocję
Stuartów w (przynajmniej części) ostatniej kolekcji Chanel Pre-Fall – to już wiele – fantastyczne i
naprawdę interesujące wiele, ale chodzi mi po kościach, że raczej jednorazowe.
Na szczęście są jeszcze Dolce&Gabbana, jakoś tak bynajmniej z powagą muzeów
nie kojarzeni, a jak się zastanowić – zupełnie niesłusznie, bo obok ‘szumu
morza na promenadzie w Portofino’ mogą się jeszcze kojarzyć z jedną z
absolutnie w moim skromnym odczuciu najlepszych, historycznych kolekcji ostatniego dziesięciolecia: sławnym, napoleońskim popisem na jesień/zimę 2006/2007, co do którego do
dzisiaj mam podejrzenia, że w sposób wielce wydatny wpłynął na początki mojego
zainteresowania tamtą epoką.
W ostatnich sezonach (co by nie
powiedzieć – latach) panowie Domenico Dolce
and
Stefano Gabbana stawiają na promocję dziedzictwa kulturowego swojej rodzimej
Italii. Weźmy pod uwagę same kolekcje, ale także kampanie reklamowe, które poleca
się zwłaszcza fanom klimatów weselnych a’la pierwsza część
Ojca chrzestnego oraz pani Bellucci.
Mijającej właśnie zimy
mieliśmy do dyspozycji – oficjalnie rzecz ujmując – barok na Sycylii, luźno
czerpany, umiejętnie dozowany i piękny, że zgroza i że głowa boli. Na
tegoroczne lato skondensowali całą tradycję włosko-wczasową (jeśli istnieje coś takiego),
w najbardziej południowym wydaniu, jak tylko się da, tak, że aż pachnie – no
powiedzmy –
pastą alla norma, żeby
użyć pomidorów i bakłażana w jednym wyrażeniu. Było w tym trochę Afryki (wiadomo gdzie Sycylia leży), było sporo dziwacznego detalu oddającego najbardziej żywą, kolorową i radosną
stronę
Mediterraneo, a także – jakże
by inaczej! – baśniowo-historyczne printy w klimacie zbrojnym.
Dlatego zastanawiałam się, czy nie opisać tej kolekcji w całości, no ale nie
zdążyłam, bo tymczasem nastały nowe pokazy – no i właśnie. Eksperci od
umiejętnie dozowanych aluzji poszli na całego.
Siedząc na tej Sycylii, najpierw
wśród tych czarnych koronek i barokowych kościołów, potem na tych straganach
wśród bakłażanów, Stefano i Domenico najwyraźniej skręcili ku zabytkom z
czasów, kiedy na tej wyspie żyło się luksusowo. Zanim bowiem italskim arbitrem
estetyki przepychu został Gianni Versace – w Palermo i okolicy całkiem sporo
kombinowano ze złotem.
|
Palermo, Palazzo dei Normanni, Cappella Palatina, XII w. |
|
katedra w Cefalu, poł. XII w. |
|
Roger II, Martorana, XII w. |
|
Monreale, katedra, XII w. |
|
Sala Króla Rogera, Palazzo dei Normanni w Palermo, XII w. |
Wracając z Sycylii na Północ,
duetowi D&G mogło się jeszcze po drodze przypomnieć, że błyszczeć lubiono
także na Półwyspie. Właściwie całym. I właściwie to od dość dawna.
|
Znani i lubiani! Justynian... |
|
... i Teodora wraz z orszakami. San Vitale w Rawennie, VI w. |
|
absyda katedry w Torcello, XII w. |
Najwyraźniej mając to wszystko przed oczami,
postanowili ubrać modelki w mozaiki, a jakby blasku jeszcze nie było dość,
przyozdobić je dodatkowo biżuterią, która na pierwszy rzut oka wygląda jak
kawał dobrej rekonstrukcji. I dodać trochę tych mozaik na torebki. I jeszcze na
buty. A co. Po czym spacyfikować to wszystko powściągliwym, czasem wręcz
minimalistycznym krojem, linią A, dużą ilością szarości i sporą dawką lat
60-tych raczej-wczesnych, resztą tej czarnej koronki, co to została im z
baroku, oraz królewskim szkarłatem.
Ta-da!
|
Look 1, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 3, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Zobaczycie - za pół roku zdjęcie tej sukienki będzie wszędzie. /Look 5, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 6, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 11, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Geometria i mozaiki. Da się? Da się!/ Look 12, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Wersja biznesowa. Różnorodność propozycji jest powalająca. /Look 15, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
W części kolekcji jedynym akcentem historycznym pozostawała biżuteria. Przepraszam. Złotnictwo. /Look 17, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 22, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
No i inspiracje zakonne! Nie takie ostatnimi czasy rzadkie. /Look 36, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 67, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 69, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Jak odwrócony puchar. Bez stopy. /Look 72, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Moja stylizacyjna fawotytka. Złoto i srebro. Na Kasi Struss zresztą. /Look 73, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Look 75, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
A co będę ukrywać – kompletnie
mnie zatkało. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy
faktycznie należy tak się zachwycać czymś, co w gruncie rzeczy jest tylko
kawałkiem dawnej sztuki przedrukowanym na dobrej gatunkowo tkaninie i okraszonym
biżuterią, w której czasem więcej pasji starożytniczej niż inwencji. Nie
potrafię się jednak powstrzymać. Ogromnie mi się nad tym cieszą oczy. Nie od
dziś wiadomo, że straszna ze mnie sroka, ale czy takie cielęce zachwyty przy okazji nie dowodzą
tego, że wieki temu wymyślone środki zachwycania, i to tego najpoważniejszego –
przeznaczonego dla religii i dla władzy, polegające na sypaniu złotem i drogimi
kamieniami – wciąż mogą srodze rąbnąć patrzącego po głowie?
|
Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Właśnie tak. Printy, ale i aplikacje. /Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
Teodora na pewno by nosiła. / Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
|
No i finał. Wyjście 'na raz', jak zwykle u D&G/ Look 1, Dolce&Gabbana RTW A/W 2013/2014; źródło: vogue.co.uk |
„Tradycja rzecz święta” – jak to
mawiano w jednej z reklam Biedronki. Mam nadzieję, że romans z różnymi
italskimi tradycjami w przypadku Dolce&Gabbana się jeszcze nie skończył i z
niecierpliwością czekam na to, co też jeszcze wymyślą. Ciągle marzy mi się
jakaś naprawdę twórcza interpretacja szeroko rozumianego antyku, polegająca
wreszcie na czym innym, niż na przywdziewaniu pań w lejące się, marszczone i
spięte w charakterystycznych miejscach sukniska. Od późnego średniowiecza na
szczęście mieliśmy McQueena, ale jeśli chodzi o XV czy XVI w., miłośnicy mody i
historii w jednym chyba zasługują na coś ciekawszego niż bluzy z Botticellim,
legginsy z Michałem Aniołem i – oczywiście – apaszki z Boschem. Pożyjemy,
zobaczymy. Obserwujmy.
Ojej, swoją drogą ciekawe, czy Teodora, by sobie coś wybrała
OdpowiedzUsuń