niedziela, 26 kwietnia 2015

Wracała długo (jak Ryszard z krucjaty)



Co można powiedzieć, kiedy wraca się po półtorarocznej przerwie?
W dodatku - z półrocznym poślizgiem w stosunku do terminu, na który się powrót planowało?

Właściwie to miałam już w ogóle się tu nie pojawić. Bo roboty dużo, bo motywacja taka sobie, bo myślami podryfowałam już w trochę inne średniowiecze, bo...
Tymczasem jadąc dzisiaj samochodem z Zielonej Góry do Wrocławia, gdzieś za Środą Śląską (nie wiem, czy te dane mają jakiekolwiek znaczenie, ale odczuwam jakiś kronikarski obowiązek, żeby je podać) naszła mnie nagle taka myśl, że muszę wrócić do blogowania. Teraz. Dzisiaj. W takim wymiarze, w jakim sobie to zaplanowałam kilka miesięcy temu. Bo czemu nie.

No właśnie.
Czemu nie.

Przez cały ten czas milczenia, jedno napawało mnie zdumieniem.
Cisza tu, wiatr hula, a tymczasem - powoli, bo powoli (nie piszę bloga o modzie - mimo wielokrotnych zapędów - ani o wychowywaniu dzieci, ani o nowinkach technologicznych; ot, co) - czytacieli przybywało.
Może więc jednak zbyt głębokie to milczenie?
Kilka razy złapałam się też na mówieniu na głos: o, ale to by pasowało na blogasa! Cóż, najczęściej myślałam jednak o całej tej sprawie po prostu z żalem.

W tak zwanym międzyczasie (jak mawiała moja wychowawczyni w liceum) o interesującym nas czasokresie co nieco pisałam - choć oczywiście w sposób zgoła odmienny od tutaj uprawianego (znacie przecież, drodzy młodzi i starzy naukowcy, ten moment, kiedy przypisy zajmują większą część strony). Uprawiałam trochę turystyki konferencyjnej. Szwędałam się po muzeach. Nie obejrzałam ani jednego filmu z akcją osadzoną w średniowieczu / wczesnych nowożytnych. Poziom papki, którą zaserwowałam sobie na krótko przed porzuceniem bloga, i która była tak niestrawna, że ostatecznie nie byłam nawet w stanie wydusić z siebie recenzji, sprawił, że poczułam nagle - ach, niech to zabrzmi patetycznie! - ciężar wieloletniego zmagania się z materią kostiumówek. Ostatnio jednak do nich wracam. Z oporami, na razie wałkuję wiek XVII i XVIII.

Mediewalizmy w modzie śledziłam. W muzyce - niekoniecznie. Zwłaszcza od momentu, w którym nie dotrwałam do końca ostatniej płyty Fauna: w czasie tego niefortunnego odsłuchu czułam się jak na para-średniowiecznej Eurowizji. Straszne, straszliwe rozczarowanie, oj, straszne.

Poza tym wszystkim wyczyniałam rzecz jasna sto tysięcy innych rzeczy, reorganizowałam sobie żywot, nabyłam najbardziej puchatego psa na świecie (który imię dostał na cześć jednego z modeli Dürera), złapałam kilka bakcyli - ale to tematy na prywatne rozmowy.
Wracając do średniowiecznego meritum: robiłam dużo zdjęć. Tak sądzę.

I kusi mnie, żeby faktycznie - więcej, więcej pokazywać, mniej mówić. Ktoś powie: lenistwo niebożę owionęło. A może raczej większa powściągliwość w słowie (czemu ten wpis wydaje się jednak brutalnie przeczyć)?

Zapraszam więc do zaglądania. Będzie więcej materiałów "terenowych". Więcej humoru, który, jak mam nadzieję, faktycznie okaże się zabawny (specjalna seria sponsorowana przez najsłynniejszego Erazma świata - o tym już wkrótce). Więcej martwych ludzi. No tak, wszyscy, którzy na co dzień zajmujemy się czasami minionymi, chcąc nie chcąc zajmujemy się martwymi ludźmi. Niektórzy jednak bardziej niż inni (w tym, na razie jeszcze, ja). Ci wszyscy od nagrobków, epitafiów, kazań pogrzebowych, kultury funeralnej jako takiej... Ponieważ, jak wiadomo, umarli tańczą, trochę tego tańca pokazać warto.

Na razie, na zachętę, dla zabicia czasu, dla rozpędu, dla uciechy: nieco średniowieczności moim okiem widzianych, z całego tego długiego półtorarocza, trochę w ramach ekspiacji i przede wszystkim - z dedykacją dla tych, którzy faktycznie czekali.

Do rychłego!


Bolonia: widoki na Piazza del Nettuno; fot. Mergia
Bolonia: Opłakiwanie Niccolo dell'Arca, S. Maria della Vita; fot. Mergia
Bolonia: Abbazia di Santo Stefano; fot. Mergia


Bolonia: Abbazia di Santo Stefano; fot. Mergia

Bolonia: Museo Civico Medievale; fot. Mergia
Student rozmarzony... / Bolonia: Museo Civico Medievale; fot. Mergia

Bolonia: Museo Civico Medievale; fot. Mergia
Bolonia: Museo Civico Medievale; fot. Mergia

Bolonia: Museo Civico Medievale; fot. Mergia
Bolonia: Museo Civico Medievale; fot. Mergia


Katedra w Magdeburgu
Najsłynniejszy facepalm średniowiecza: jedna z Panien Głupich w katedrze w Magdeburgu; fot. Mergia




Oczki jak paciorki, główki jak makówki; kościół w Burg; fot. Mergia



Bo zawsze jak ją widzę, to muszę zrobić zdjęcie; Madonna ze Skarbimierza, MNWr; fot. Mergia

Gładkie jak... ; Muzeum Narodowe we Wrocławiu, fot. Mergia

Taka znana, a z tyłu widziana, pt. 1; Pieta z Lubiąża; MNW; fot. Mergia
Taka znana, a z tyłu widziana, pt. 2; Piękna Madonna z Wrocławia, MNW, fot. Mergia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz