niedziela, 3 maja 2015

Królestwo (za) konia. Mechanicznego.



Kiedy powiedziałam ostatnio jednej z bliskich osób, że reaktywowałam bloga, usłyszałam "a starczy ci jeszcze tematów?" Cóż, zdaję sobie sprawę, że w przypadku uprawianego tu przeze mnie zagadnienia temat nie zawsze leży na ulicy, chociaż...

Dzisiejszy temat na ulicach nie leży, tylko po nich jeździ. Lub jeździł. Nie ważne, my tu przecież lubimy czas przeszły na równi z teraźniejszym, a w niektórych wypadkach nawet bardziej.

A było to tak. Chciałam powiedzieć parę słów o tym, co średniowiecznego dzieje się teraz we wrocławskim Narodowym, dokąd udałam się w zeszły czwartek, pokiełbasiwszy kompletnie godziny otwarcia (zamknięcia właściwie), w skutek czego pocałowałam przysłowiową klamkę, a rzecz całą trzeba było przesunąć na najbliższy tydzień. Możecie być jednak pewni, że co się odwlecze, to nie uciecze.

W domu mój Luby, dając upust swojej pasji motoryzacyjnej, buszował po różnych stronach i stroniczkach, coś mi tam ładnego pokazywał (sprawy samochodowe zwykłam odbierać na zasadzie "podoba mi się - nie podoba mi się") po czym w którymś momencie oświadczył, że widział gdzieś znaczek na maskę (to ma po polsku jakieś sensowne, zgrabne określenie?) w postaci głowy konkwistadora.

Jak to? Szesnastowieczny pan z wąsem doczepiony do auta? Toż to afterejdżyzm w czystej postaci!

Zachęciłam Lubego do przeszukania Internetu pod kątem takich atrakcji - okazało się, że istnieje ich więcej. Nie tylko zresztą średniowiecznych, natknęliśmy się również na bogaty wybór motywów antykizujących. Ale oto główne znaleziska, które chciałam Wam pokazać:

DeSoto, przeł. l. 40-tych/50-tych XX w.; źródło: bagofgrab.typepad.com

To pan od którego poszukiwania się zaczęły. Marka DeSoto (powstała pod skrzydłem Chryslera; nazwa na cześć Hernando de Soto, który wsławił się jako pierwszy Europejczyk, który zbadał Florydę), rzecz prawdopodobnie z przełomu lat 40-tych/50-tych. Efektowne, prawda? 

DeSoto, 1951 r.; źródło: pinterest.com

DeSoto, 1949 r.; źródło: flickr.com

Wcześniej miniaturowy Zdobywca Ameryki wyglądał tak:

DeSoto, 1931 r.; źródło: pinterest.com
Aż się chce rzec, że to samochód "na podbój" (a pytanie brzmieć winno nie "czego?" tylko "kogo"!).

Zabawa z dawnymi wojakami zaczęła się jednak znacznie wcześniej. Oto Willys Knight (nomen omen!) w różnych wydaniach: 

Willys Knight, 1923-26; źródło: worthpoint.com

Willys Knight, b.d.; źródło: flickr.com

Willys Knight, l. 20-te XX w.; źródło: hood-ornaments.com

Willys Knight, 1928; źródło: pinterest.com
Willys Knight, b.d.; źrodło: pinterest.com

Willys Knight, b.d.; źródło: flickr.com

Willys Knight, 1930; źródło: photos.aaca.org
Nie jeden miałby ochotę w czymś takim zaszarżować.

Ach, to kreowanie aury prestiżu wokół Człowieka Za Kierownicą! Poczuj się jak rycerz, poczuj, jak niesie cię twój turniejowy bucefał, jak wszystkie białogłowy mdleją, kiedy tak szarżujesz, a wszystkich konkurentów oślepia blask twej zbroi, a wszystko dookoła zdaje się być zahipnotyzowane miarowym rytmem odmierzanym stukotem kopyt / pomrukiem koni (mechanicznych)...

 A to? Nie, to nie wóz dla prałata ani maska papa-mobile'u. Przyjrzyjcie się dobrze, to nie krzyż, to miecz! To EXCALIBUR (czyt. dobro dostępne nielicznym).


Excalibur, 1978; źródło: cartype.com

Dla tych, którzy lubią głośno odtrąbić swoje przybycie, pozostaje stary dobry Cadillac: 

Cadillac, 1926; źródło: greatestcollectibles.com





Miłej końcówki długiego weekendu, do zobaczenia lada dzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz